2 września br., o godz. 11.00, w Słomnikach na cmentarzu żydowskim odbyły się uroczystości upamiętniające 80. rocznicę Zagłady tamtejszej społeczności żydowskiej.
W uroczystościach lokalną społeczność reprezentowali Zastępca Burmistrza Gminy Słomniki Michał Chwastek oraz Przewodniczący Rady Miejskiej w Słomnikach Grzegorz Płażak, Instytut Pamięci Narodowej w Krakowie reprezentowała dr hab. Cecylia Kuta (Naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych), Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce oddział w Krakowie, Adam Klimek, Michał Zieliński oraz Michał Zajda (wiceprzewodniczący oddziału) natomiast Gminę Wyznaniową Żydowską w Krakowie rabin Boaz Gadka, który odprawił modlitwę.
Bardzo dziękujemy organizatorom za przygotowanie uroczystości.
Dziękujemy za pamięć!
W pierwszych dniach września 1942 r. odbyła się wielka selekcja Żydów zgromadzonych na łąkach koło Słomnik, w pobliżu trakcji kolejowej, pochodzących z terenów całego starostwa miechowskiego (Charsznica, Kaszyce, Książ Wielki, Olkusz, Pilica, Proszowice, Skalbmierz, Skała, Wiślica, Żarnowiec, Działoszyce, Miechów, Wolbrom). Nad ranem 2 września 1942 r. odbyła się selekcja, wyniku której większość została wywieziona do obozu zagłady w Bełżcu (6000-7000 osób) oraz do obozów pracy w Prokocimiu, Płaszowie i Stalowej Woli (400 osób), wielu zmarło z wycieńczenia (akcja trwała parę dni) lub zostało rozstrzelanych na miejscu (240-600). Tak wydarzenie te relacjonuje świadek: „Przyjechaliśmy do Słomnik. Spędzono nas na łąkę i obstawiono policją polską, niemiecką i baudienstami, Tego samego dnia spędzono tu Żydów ze Słomnik, Skały, Proszowic. Było nas około 15 tys. Nocowaliśmy na łące. Nazajutrz dano nam żywność. Odbywało się to w ten sposób, że Niemcy rzucali do tłumu chleb. Było to robione celowo. Żydzi wydzierali sobie chleb, a Niemcy bawili się widokiem głodnego tłumu. W nocy strzelali do tłumu. Kazali wykopać dół, w którym kobiety i mężczyźni załatwiali potrzeby naturalne. Kto nie zdołał się docisnąć tego Niemcy strącali do rowu. Stłoczono nas na małej przestrzeni, o leżeniu nie było mowy. Nieludzka męka trwała pięć dni. Po 5-ciu dniach zjawił się SS-man z Arbeitsamtu, który wyeliminował młodych mężczyzn do pracy. W pewnym momencie zbliżył się do mnie. Byłem z żoną i dzieckiem i prosiłem, żeby mi pozwolił iść z żoną. Na to uderzył mnie kolbą i kazał mi stanąć w szeregu. Rozdzierające sceny rodzin. Skazańców pognano w stronę stacji, a na drodze wciąż strzelano. Na łące pozostawili kilkadziesiąt mężczyzn i kobiet, by zabawić się ich kosztem. Mężczyznom kazali ubrać kitle i tałesy, modlić się klęcząc i robili zdjęcia. Potem załadowano ich na furmanki i za łąką rozstrzelano. Następnie pognano moją grupę na stację. Na drodze były kałuże krwi. Buty miałem ubrudzone w krwi ludzkiej. Na stacji zastaliśmy załadowane wagony. Przez okienka widać było przerażone twarze Żydów. Błagali o wodę. Judenrat przywiózł beczkę wody, ale Niemcy nie pozwolili nawet zbliżyć się do skazańców. Z wagonów dochodziły wciąż krzyki; „wody” i płacz dzieci.”