W Krościenku Niemcy wszystkich niezdolnych do marszu, a więc około 20 osób, rozstrzelali na miejscu, a pozostałych popędzili do Nowego Targu. Każdego, kto próbował uciec w drodze lub nie mógł nadążyć za kolumną, mordowano: „Na całej drodze od Krościenka do Nowego Targu leżały trupy” – wspominał jeden ze świadków. W Jordanowie wyselekcjonowano 72 osoby niezdolne do pieszej podróży i zastrzelono je za miastem w miejscu zwanym Strończe. Pozostałych około 500-1000 osób pognano do Makowa Podhalańskiego i dołączono do tamtejszych Żydów, a następnie jednym transportem z Nowego Targu deportowano do obozu zagłady w Bełżcu. Tego dnia Niemcy przeprowadzili również niezwykle brutalną akcję likwidacyjną w Charsznicy, która cechowała się niezwykłym okrucieństwem i swoistą „spontanicznością”, przekładającą się na akty wandalizmu jak również wyszukanych sposobów zabijania ludności cywilnej. Na temat tego zdarzenia zachowało się sporo relacji: „Latem 1942 roku wywożono Żydów z Charsznicy. W dniu tym byłem w Charsznicy. Widziałem jak młodych Żydów, Żydówki i dzieci załadowano na furmanki i powieziono w stronę Miechowa. Natomiast około 70-ciu starych Żydów ustawiono w dwuszeregu i popędzono za furmankami. Przyszedłem do Charsznicy około godziny 7-mej rano. Mówiono mi, że Niemcy wyciągając z domu Żydów strzelali do nich. Widziałem zwłoki zastrzelonego Żyda Goldkorna. Gdy Żydów starych popędzono w stronę Chodowa ja wróciłem do domu. Widziałem z okien domu pędzonych Żydów i strzelających do nich Niemców. Trzech Niemców siedzących w bryczce strzelało do Żydów idących przed nimi. Wszystkich Żydów wystrzelano w czasie pędzenia ich przez wieś Chodów. Mówiono, że ostatni Żyd został zastrzelony na końcu wsi. Wieś Chodów ciągnie się na odcinku dwóch i pół kilometra. Zwłoki Żydów zrzucano do rowów, a następnie załadowano na furmanki i zawieziono do lasu Chodówki, gdzie pogrzebano.”
Na podstawie: Elżbieta Rączy, Zagłada Żydów w dystrykcie krakowskim w latach 1939-1946, Rzeszów 2014
Foto: Zapomniane miejsca