19 marca 1946 r. w Lublinie we własnym mieszkaniu zastrzelony został Chaim Hirszman. Był on jednym z trzech więźniów, którym udało się uciec z obozu zagłady w Bełżcu. Zarówno w dokumentach źródłowych jak i w opracowaniach historycznych mamy do czynienia z różnymi wersjami tego zdarzenia. Podawane są też różne powody jego śmierci. Według M.J. Chodakiewicza zabity był funkcjonariuszem UB i z tego powodu został zastrzelony przez żołnierzy Tajnej Organizacji Wojskowej. Z kolei źródła żydowskie podawały, że był on byłym funkcjonariuszem UB. Wątpliwości i niejasności wyjaśnił dopiero Dariusz Libionka. Zdaniem Autora Hirszman był funkcjonariuszem UB od listopada 1944 do 1 marca 1946 r. Z MBP został zwolniony na własną prośbę. Podczas służby w aparacie bezpieczeństwa był niezbyt sumiennym i gorliwym funkcjonariuszem. Zamordowany został we własnym mieszkaniu w Lublinie przy ul. Granicznej 9. Według zeznań sąsiadki o godz. 18.30 jej sześcioletnia córka wpuściła do mieszkania trzech młodych ludzi. Po chwili rozległ się strzał, a sprawcy zbiegli. W maju śledztwo w tej sprawie przybrało tempa po zatrzymaniu osiemnastoletniego Jerzego Fryze, ps. „Czarny”, który przyznał się do udziału w zabójstwie. Wraz z innymi (Edmund Wołodkiewicz, Zdzisław Misiak, Janusz Pałkowski i Henryk Złotkowski) należał do konspiracyjnej organizacji pod nazwą Tajna Organizacja Wojskowa, której zadaniem było zdobywanie broni. Informację o tym, iż Hirszman posiada broń podał J. Pałkowski. Szybko podjęto decyzję o zdobyciu broni. Na „akcje” udała się czteroosobowa grupa pod dowództwem Edmunda Włodkiewicza, ps. „Wadek”. Trzech z nich weszło do mieszkania. J. Fryze zeznawał: „Do Hirszmana krzyknąłem od razu: „ręce do góry”, lecz on sięgnął ręką do kieszeni i w tym momencie ja do niego wystrzeliłem zdaje się w tułów. Dokonawszy tego zbiegliśmy, nie zabierając nic, gdyż ranny Hirszman zaczął krzyczeć…”. Z jego zeznań wynikało, że nic nie wiedział o narodowości ofiary. Wszystko też wskazuje na to, że celem napadu było zdobycie broni, a nie morderstwo. W listopadzie przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Lublinie stanął tylko Fryze, gdyż pozostali uczestnicy nie zostali aresztowani. Sąd skazał go na karę dożywotniego więzienia. Na mocy amnestii z 22 lutego 1947 r. karę zmniejszono mu do lat 15-tu. Więzienie opuścił w czerwcu 1956 r., korzystając z amnestii. Starając się o warunkowe zwolnienie, podkreślał, że zabójstwo zostało dokonane w ramach działalności podziemnej w ramach organizacji TOW.
Podobne, choć bardziej „ubarwione” wyjaśnienia złożył, starając się w latach dziewięćdziesiątych o unieważnienie wyroku. Według tej wersji celem akcji było danie ostrzeżenia oficerowi UB wsławionemu okrucieństwem w stosunku do więźniów politycznych. Sąd Wojewódzki dał wiarę tym wyjaśnieniom (jak i wyjaśnieniom wezwanego świadka E. Włodkiewicza) i unieważnił wyrok z 1946 r., uzasadniając, iż czyn związany był z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. 4 lutego 1948 roku za udział w morderstwie WSR skazał Henryka Złotowskiego na karę 5 lat więzienia. Zdaniem Dariusza Libionki zasadniczym motywem była chęć zdobycia broni, a śmierć Hirszmana była skutkiem całego splotu nieszczęśliwych zbiegów okoliczności. O ile motyw nie budzi wątpliwości, to przypisanie zdarzeniu efektu okoliczności musi budzić wątpliwości. Sprawca/cy musieli bowiem liczyć się z możliwością oporu czy obrony ze strony napadniętego. Nerwowa reakcja Fryzego mogła wynikać z jego młodego wieku (17 lat).
Na podstawie: Julian Kwiek, Nie chcemy Żydów u siebie. Przejawy wrogości wobec Żydów w latach 1944-1947, Warszawa 2021, s. 463-464